Łukasz Gałczyński

Poznaj historię Łukasza:

Mam na imię Łukasz, mam 25 lat, kochającą żonę i wspaniałego synka. Od 5 lat złośliwy mięsak Ewinga nie pozwala mi jednak cieszyć się życiem z moją rodziną, a powoli odbiera chęci i siły do życia. Jeszcze nie dawno myśląc o tym, że  jestem już zmęczony cotygodniowymi pobytami w szpitalach i kolejnymi dawkami chemii, nie przyszłoby mi do głowy, że  dziś oddałbym wszystko, żeby jakąś chemię móc dostawać, bo to zawsze jest nadzieja na pomoc, nadzieja na powrót do zdrowia.

Z moją żoną jesteśmy razem już 10 lat. Poznaliśmy się jeszcze jako  bardzo młodzi ludzie mając 13 – 15 lat. W tym roku będziemy obchodzili  piątą rocznicę ślubu. O chorobie dowiedziałem się 2 miesiące przed ślubem. Jednak po skomplikowanej operacji usunięcia guza z jamy brzusznej lekarze zapewniali, ze wszystko będzie już w porządku. Niestety po roku, podczas kontrolnych badań okazało się, że choroba powróciła i to ze zdwojoną siłą. Wystąpiły przerzuty do wątroby, śledziony i pojawiły się liczne guzy w jamie brzusznej. Nagle cały nasz świat się zawalił, wszystkie plany i marzenia musiały zostać odsunięte na bok,  bo od tej pory liczyła się tylko walka o zdrowie i pokonanie złośliwego przeciwnika. Rozpoczęło się ciężkie leczenie, kolejne schematy chemioterapii, która niestety po chwilowej poprawie przestawała działać i choroba dalej postępowała. Przez cały ten czas nigdy nie przestawaliśmy wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że pokonamy raka i wrócimy do normalności…

Do tej pory przyjąłem prawie 50 dawek chemii. Niestety lekarzom kończą się już możliwości dalszego leczenia, a jedyną szansą jest zastosowanie eksperymentalnych leków wskazanych przez specjalistów z Instytutu Patologii i Genetyki w Gosselies w Belgii, w którym po zebraniu środków udało nam się przeprowadzić szczegółowe badania i analizy z pobranych próbek guza.  Niestety koszty terapii celowanej (dostosowane do konkretnych komórek nowotworowych u danego pacjenta) i leków w niej stosowanych są bardzo wysokie. Leki te nie są refundowane przez NFZ, a ich koszt znacznie przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny. Nie poddamy się jednak, gdyż jest to jedyna szansa na zatrzymanie rozwoju choroby i złośliwych guzów, które cały czas rosną i coraz bardziej utrudniają pracę pozostałym narządom wewnętrznym, głownie jelitom i nerkom  (guzy mają już około 10x10x12 cm).

Bardzo chciałbym wrócić do zdrowia, do normalnego życia, móc wyjść na spacer nie zastanawiając się, czy wystarczy mi sił, żeby wrócić potem do domu, nauczyć mojego Synka jeździć na rowerze i mieć siły bawić się z nim, wyjechać w góry i móc swobodnie wędrować oddychać i podziwiać piękne krajobrazy.

Chcę, żeby moje dziecko, które od zawsze zna tatę chorego, bez włosów, jeżdżącego do szpitala, mogło cieszyć się beztroskim dzieciństwem i miało oparcie w obojgu rodzicach, a ja żebym mógł patrzeć jak dorasta z uśmiechem na ustach.

Dlatego właśnie postanowiłem  zwrócić  się o pomoc do Państwa, do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy mogą pomoc w zebraniu środków na zakup potrzebnych leków, których miesięczny koszt to ok. 12 tys. zł.

Za każde okazane wsparcie  bardzo dziękuję i wierzę, że będę miał szansę odwdzięczyć się i przekazać całe to dobro innym potrzebującym. 

WPŁATY Z POLSKI:
Odbiorca przelewu: Fundacja Wygrajmy Zdrowie im. prof. Grzegorza Madeja
Adres odbiorcy: ul. Piękna 28/34 lok. 53, 00-547 Warszawa
Konto: 02 1240 6410 1111 0010 4941 2773
Opis przelewu: DAROWIZNA NA LECZENIE ŁUKASZA GAŁCZYŃSKIEGO FWZ 0014
Bank odbiorcy: Bank Pekao SA

WPŁATY Z ZAGRANICY:
Odbiorca przelewu: Fundacja Wygrajmy Zdrowie im. prof. Grzegorza Madeja
Adres odbiorcy: ul. Piękna 28/34 lok. 53, 00-547 Warszawa
IBAN: PL 02 1240 6410 1111 0010 4941 2773
Opis przelewu: DAROWIZNA NA LECZENIE ŁUKASZA GAŁCZYŃSKIEGO FWZ 0014
Kod SWIFT banku: PKOP PL PW
Nazwa banku: Bank Pekao SA
Kraj banku odbiorcy: Polska

Do tej pory zebraliśmy 48 731,83 zł
(stan na 8.11.2016 r.)